Sunday, October 12, 2014

Myanmar dzień drugi gościnność w Yangonie



Mieszanka potraw burmensko tajskich, raj dla mięsożerców i nie tylko. Dodatkowo przepyszny sos ostry na bazie sosu rybnego i limonki. Ostro było :)
Dzisiejszy dzień rozpoczęty o 5 rano modlitwą w Shwe Dagon Pagoda, masy ludzi wstają tak samo wcześnie żeby przywitać dzień. Każdy dzień tygodnia ma swój narożnik modlitwy, ale co ciekawe nie obliguje to do modlitwy w danym dniu i danym narożniku. Każdy wybiera sobie intencję i miejsce modlitwy. Niestety żadnych zdjęć nie mogę przeładować ponieważ nie ma możliwości zgrania z aparatów. Jedyne zdjęcia jakie na razie mogę wrzucać są z telefonu.
Wracając do dnia dzisiejszego, przygoda z maluchem nauczyła mnie, że niezależnie od religii "świętych" należy się wystrzegać bo skrupułów nie mają, chociaż ze wszystkich ludzi oni powinni. Traktuję to jako mój datek na rzecz świątyni, oprócz opłaty za wejście oczywiście, 8000 kyats... Ale pozytywnym akcentem kończąc, mam liść z drzewa Buddy, podobno przynosi szczęście..drzewo medytacji lub drzewo Buddy to drzewo pod którym medytując przez 6 godzin Buddy stał się Buddą. Liści się nie zrywa,podnosi się te spadające, co nie jest częste. To drzewo jest bardzo odporne na wszelkie niedogodności i potrafi rosnąć ze ścian budynków. Ten gatunek porasta i rujnuje również Angkor Wat...
A skąd to wszystko wiem? Część od nieszczęsnego mnicha, a część od Shingo Onishi autora książek o Myanmar, z którym spędziłam miłe popołudnie po tym jak zostaliśmy uraczeni urodzinowym obiadem przez rodzinę jednej z pracownic hotelu. Zostałam zaproszona przez tą uroczą dziewczynę na urodziny jej mamy oraz przyjaciółki z Tajlandii, podwójna okazja więc. Gośćmi byliśmy ja i Onishi oraz jeszcze Australijczyk prowadzący interesy w Yangonie, na dokładkę.




Jedzenie było m mieszanka kuchni Myamar i tajskiej. Z rzeczy które mogę odnieść do jedzenia w Europie, zupa kalafiorowa kapuściana, choć nie jak kapuśniak tylko warzywa na wodzie z przyprawami. Następnie grzyby z czymś zielonym co jest warzywem lokalnym i nie ma w Tajlandii. Sałatka podobna do sałaty lodowej częściowo odnotowania. Wieprzowina po tajsku, wieprzowina Myanmar, ryba smażona, zupa z owoców morza, pieczone langustyny... uff chyba wszystko wymieniłam. Do tego pyszna herbata w czasie posiłku oraz mleczna kawa po obiedzie. Na deser owoce, winogrona i coś jakby jabłko. Mogła być to mieszanka jabłka z gruszką. Oczywiście większość nie jest w moim menu, ale gospodynie zadbała żebym również miała wybór.
Zostałam posadzona na szczycie stołu, razem z jedną z jubilatek, co było dla mnie ciekawostką, nie wiem czy to kryterium wieku czy gościnność :), jako że dwaj panowie zaproszeni są starymi przyjaciółmi rodziny więc pewnie zostali potraktowanie jako członkowie rodziny.
Urodzinowym zwyczajem w Myanmar jest to, iż to osoba która ma urodziny sprawia przyjemności i upominki bliskim. Stąd zaproszenie dla mnie jak wnoszę.. aczkolwiek podobno sytuacja zmienia się na modłę zachodnią i coraz bardziej prezenty dla jubilata są również przenoszone.
Na zdjęciu widzicie mnie wysmarowaną TANAKĄ, rodzajem kadzidła sporządzonego z wody oraz rodzaju drzewa cytrusowego typowego dla Myanmar. Kobiety i dzieci smakują tym buzię na codzień, jako ochrona przed słońcem. Jak dla mnie ma to właściwości maseczki ciągnącego oraz filtra ochronnego. Podobno Tanaka jest już do kupienia w Tajlandii jako składnik w niektórych kosmetykach. Polecam :)



Twarz tanaka



No comments:

Post a Comment